O gminie
Czechowiczanin Ryszard Sobków, właściciel sklepu obuwniczego przy ul. Słowackiego 36, wywalczył kilka tygodni temu wicemistrzostwo Czech w bilardzie holenderskim. Bilard holenderski to gra, której dokładne pochodzenie nie jest znane. Wywodzi się z Anglii lub Holandii a jej początki sięgają XVI w. Podobno zapalonym graczem był słynny angielski król Henryk VIII.
- Zacznijmy od ostatniego dużego sukcesu. Mistrzostwa Czech zakończył Pan na wysokim, drugim miejscu.
- Najpierw wygrałem eliminacje pokonując kilkudziesięciu innych graczy. Byłem tam jedynym Polakiem. Potem, w fazie pucharowej, do której dostało się 16 najlepszych zawodników, pokonywałem kolejne etapy. W finale zmierzyłem się z Czechem, kolegą z Ostrawy, Honzą Růžička, który ostatecznie zwyciężył w końcowej serii. Ostatni klocek udało mu się wbić w takie miejsce, że prześcignął mnie o dwa punkty. Może to i dobrze, że Mistrzostw Czech nie wygrał Polak.
- Bilard holenderski nie jest zbyt popularny w Polsce.
- Niestety nie. Zyskał dużą popularność m. in. w Holandii, Niemczech, Szwecji czy w Wielkiej Brytanii. W Polsce gra garstka osób, zwykle prywatnie. W Holandii ta gra jest nazywana sjoelen, w Niemczech jakkolo. Zasady gry są raczej proste, ale sposobów grania jest dużo. Można grać pojedynczo albo parami, stosując różne reguły. W wersji podstawowej celem gry jest umieszczenie 30 klocków przypominających małe, drewniane krążki hokejowe, w czterech komorach na końcu 2 metrowej deski. Gra się w trzech turach, starając się uzyskać jak najwyższe wyniki. Każda z komór punktowych jest inaczej liczona, w kolejności są to dwa, tezy, cztery i jeden punkt. Maksymalnie, bez rzutów bonusowych, można uzyskać 148 punktów.
- Skąd zainteresowanie tym sportem?
- Zaraził mnie licealny kolega, Krzysztof Lemański. Na co dzień mieszka w Dortmundzie i tam poznał zasady gry. Najpierw sam grał w domu, ale kiedyś przywiózł tę deskę ze sobą. To było dwa lata temu, niedługo później kupiliśmy z kolegami sprzęt do treningów. Stworzyliśmy też klub. Kilka razy w roku spotykamy się na wewnętrznych rozgrywkach w moim rodzinnym Lubinie. Można też polubić nasz fanpage na Facebooku POLISHSJOELENTEAM. Zachęcam do obejrzenia. Oprócz Lubina gram też w Ostrawie. Tam, raz w miesiącu, spotykają się członkowie klubu na rozgrywki. Atmosfera jest bardzo fajna, przyjaźnie mnie przyjęli. W Czechach zawodnicy grają na co dzień w dwóch klubach: w Ostrawie i w Pradze, w każdym po około 60 osób. To bardzo zróżnicowany wiekowo sport. Grają zarówno nastoletnie dzieciaki jak i siedemdziesięcioletni emeryci. W Czechach w czasie różnych imprez rekreacyjnych w miastach, to wystawiają pod namiotami stoły i zachęcają ludzi do gry. Chciałbym, żeby u nas też tak to wyglądało. Świetne jest to, że żeby grać i dobrze się bawić nie trzeba być zawodowcem. I można trzymać deskę w domu. Kłopotliwe są tylko wymiary deski, raczej ciężko ją brać ze sobą.
- Dlaczego Ostrawa?
- Zacząłem tam jeździć z jednego powodu: żeby rzucać na różnych deskach. Każda jest inna. Mogą być z tego samego materiału, ale klocki inaczej się ślizgają, inaczej się odbijają od boków. Czesi przygotowują się do przyszłorocznych Mistrzostw Świata, które odbędą się u nich w maju. Jestem ciekawy, jak sobie poradzą z organizacją. Oczywiście będziemy z kolegami w tej imprezie uczestniczyć. Chciałbym, żeby Polacy też tak się wciągnęli w tą grę, jak choćby Czesi.
Anna Gierula-Kłusek, PM
Urząd Miejski w Czechowicach-Dziedzicach
Plac Jana Pawła II 1
43-502 Czechowice-Dziedzice
tel: 32 214 71 10, Fax: 32 214 71 52
e-mail: um@um.czechowice-dziedzice.pl